
Recykling gliny? Jak to zrobić i czy ceramika jest eko?
Gdzie wyrzucić starą glinę? Jest twarda i do niczego nie nadaje - takie i tym podobne teksty słyszę czasem na warsztatach…
Po pierwsze, nie ma starej gliny.
Nawet jeśli jest sucha i „zmęczona” można ją rozkruszyć, namoczyć i odzyskać. Nawodniona i wyrobiona wstanie jak feniks z popiołów - gwarantuję. I będzie znów gotowa do użytku.
Glina nigdy nie jest śmieciem. Nie ma potrzeby jej nigdzie wyrzucać.
Jest produktem naturalnym - to miękka ilasta skała osadowa, bez problemu zniesie zmienne warunki, mróz, deszcz i suszę.
Glina, dopóki nie zostanie wypalona w piecu może służyć w nieskończoność. Można z niej budować, rozwalać, wyrabiać i od nowa budować. Takie perpetuum mobile. I przekleństwo uczniów szkół plastycznych ;)

Dopiero po wypaleniu na bisquit (czyli wstępnym utrwaleniu ceramiki) ta sztuczka przestaje działać. Już nic się nie rozmoczy. Ci najwyżej pokruszy i zmieli…
Ale nawet tu, jeśli coś poszło nie tak glina jest do odzyskania. Pęknięty bisquit można zmielić i użyć go jako szamot - czyli schudzający dodatek do zbyt lepkiej gliny. Ja pękniętych bisqiutów używam jako podkładki pod szkliwione naczynia dla ochrony pieca, gdy obawiam się, że szkliwo w trakcie wypału może spłynąć i przykleić się do półki - taki mały recykling ;)
No ale zdarza się, że pęknie nam gotowa, poszkliwiona rzecz i co wtedy? Wyrzucać? Nie wyrzucać?
Można naprawić. Napewno spotkaliście się z kintsungi - japońską techniką naprawy potłuczonej ceramiki za pomocą laki i złota.
Z całą pewnością widzieliście naczynia pokryte pajęczyną złotych linii. Każda z tych linii kryje pęknięcie, które zostało sklejone za pomocą laki i pokryte cienką warstwą złota.
Taka naprawa staje się sztuką samą w sobie i ozdobą. Dodaje piękna i charakteru naczyniu - spotkałam się nawet z udawanym kintsungi, czyli liniami namalowanymi dla na całym naczyniu.
Poza tym ceramika jest wieczna. Stara jak ludzkość. I odegrała ogromną rolę w rozwoju cywilizacji. Śmiało twierdzę, że mogę teraz siedzieć i pisać na moim ulubionym macu dlatego, że tysiące lat temu jakiś nasz praziom albo praziomalka spostrzegła, że glina wypalona w ogniu staje się twarda i wpadli na pomysł jak to wykorzystać.
Wiecie, że kultury neolitu określamy na podstawie ich ceramiki jaką wytwarzali. Istnieje kultura pucharów lejkowatych, amfor kulistych albo ceramiki wstęgowej.. I w zasadzie nie wiele więcej o nich wiadomo, poza tym ze umieli używać narzędzi, przechowywać zapasy i wytwarzać puchary lejkowate. Całkiem stąd już blisko do mojego maca :)
Krótko mówiąc, o poziomie życia, kulturze i rozwoju starożytnych kultur świadczy dziś ich ceramika.
Ceramika przetrwa tysiące lat, więc warto uważać co się robi :)

A do tych wszystkich refleksji skłonił mnie Staszek Łubieński i jego Książka o śmieciach, traktująca o badziewiu, które nas otacza, o plastiku, którego jesteśmy twórcami, beneficjentami i ofiarami, o wyspach śmieciowych i zaprogramowanym psuciu produktów. Książka, która w tym roku zdobyła nagrodę Planeta Izabelin.
Statuetka nagrody - ceramiczna szyszka, powstała u mnie w pracowni.
Będzie ją miał na wieczność ;)