o szkliwieniu
2.jpg

Szkliwo to kolor. Szkliwo to trwałość i wykończenie ceramiki. Połysk, satyna albo głęboki mat. Czasem opalizujący luster.

To dziesiątki barw i ciągły dylemat - co wybrać? Wieczny pasjans z próbek. Wybierasz, przymierzasz, potem i tak zmieniasz zdanie. Brzmi znajomo??? A jak już ostatecznie wybierzesz to następnym razem nie pamiętasz które to było szkliwo. Radzę zapisywać numery szkliw albo cyknąć próbkom zdjęcie.

Dla jednych szkliwienie to zmora, dla innych największa przyjemność w tworzeniu ceramiki - tak, Marzena to o tobie :)

Są i tacy, którzy się szkliwienia boją. I z góry martwią, że szkliwieniem coś zepsują.

To się zdarza.

Pamiętam pierwszą rzecz, którą w życiu szkliwiłam. Osłonka na kwiaty. Wypieszczona, wycyzelowana… Miała być pokryta pięknym żółtym szkliwem. Już ją widziałam oczami wyobraźni. Miała być jak z ikei ;)

A wyszła jak w smarkach!!!

Trudno w uwierzyć. To było jak cios w splot słoneczny.

Czemu tak się stało?

Bo bardzo ważna jest grubość nałożonego szkliwa. Jego warstwa powinna myć równomierna, i wynosić ok. 1 mm. Można to sprawdzić robiąc małą ryskę patykiem.

Bo nakładając szkliwo działamy trochę po omacku. Nie widzimy ostatecznych kolorów. Prawdziwe barwy szkliwo ujawni dopiero po wypale w piecu. Po to właśnie są próbki, które pokazują docelową barwę szkliw, nieraz mającą się nijak do koloru szkliwa przed wypałem, które właśnie nakładamy.   

Malowanie szkliwem jest trochę w poprzek wszystkich wyobrażeń, jakie mamy o malowaniu jako takim. Nie ma nic wspólnego z żadną z technik malarskich. Wiem, trudno w to uwierzyć, ale „surowe” szkliwo ma wygląd i konsystencję kisielu przed ugorowaniem…

Bo szkliwiąc musimy wziąć pod uwagę oczywistą rzecz, czyli temperaturę i fakt, że szkliwa przetopią się w piecu, popłyną i przereagują ze sobą. Czasem zaciekną (oby nie na półki pieca!) I przenikną się. Innym razem utworzą gładką powierzchnię pokrytą siateczką charakterystycznych krakli.

Właśnie te spękania i przenikania dają niepowtarzalne, zachwycające efekty. Do zrozumienia i oswojenia procesów zachodzących w piecu dochodzimy z czasem, często metodą prób i błędów. 

A jak ten proces usprawnić?

Po pierwsze nie łapać się za wiele szkliw naraz - 2, 3 szkliwa zastosowane na jednej rzeczy to już sporo. Pamiętajmy, mniej znaczy więcej ;)

Po drugie warto znaleźć metodę nakładania szkliwa, która współgra z naszym temperamentem - lubisz cyzelować, nakładaj szkliwo pędzlem, równą warstwą, najlepiej ok. 1 mm. grubości.

Nie masz do tego cierpliwości? Polewaj szkliwem, zanurzaj w nim. Musisz tylko pamiętać, żeby przed włożenim do pieca dokładnie wytrzeć dno i wszystkie elementy, które będą miały styczność z półką. Inaczej do niej przywrą, przykleją się na amen.

Można też nakrapiać szkliwem albo spryskać powierzchnie drobnymi kropeczkami.

Można też szkliwić aerografem. Osobiście nie lubię tej metody, mimo że daje bardzo dobre efekty. Jej plus to ładna gładka powierzchnie bez smug. Wadą jest duża ilość rozpylonego, zmarnowanego szkliwa. Szkoda planety. Do tego emocje jak w lakierni…

Na dokładkę konieczna jest do niej kabina szkliwierska, najlepiej z wyciągiem lub płaszczem wodnym.

 

Po drugie szkliwiąc nie trzeba się bać czy usztywniać. Naprawdę warto dać sobie luz w szkliwieniu, warto eksperymentować.

A jak się nie uda?

Trudno. Na szczęście to nie operacja na otwartym sercu. ;)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl